Świeżo po sesji z Łukaszem Jakóbiakiem
Miałem dziś w planach inną, bardziej złożoną notkę, ale mój „właściwy” komputer chwilowo służy za przycisk do papieru. Pracę na laptopie uważam za karę porównywalną z obraniem 50kg cebuli, więc będzie więc dość krótko.
Niedługo blog Łukasza znanego z zapraszania największych gwiazd do swojej niewielkiej kawalerki obchodzi drugie urodziny i z tej okazji poprosił nas o wykonanie sesji. Główną wytyczną była realizacja właśnie w kawalerce. Problem polegał na tym, że jakiś czas temu taką sesję już dla Łukasza robiliśmy. Musieliśmy ugryźć temat od nowa unikając przy tym odtwórczości. Czy się udało? Sami ocenicie wkrótce.
Poprzednią sesję oparliśmy głównie na świetle zastanym, zależało nam na naturalności i luzie. Nasza ukochana pięćdziesiątka spisała się wtedy na medal (chociaż zrobiliśmy też kilka szerszych ujęć). Dziś postawiliśmy na błysk i reżyserowaliśmy pewne sytuacje. Ustawianie oświetlenia na tych kilku metrach okazało się wyzwaniem porównywalnym do upchnięcia kota w transporterze dla chomika. Co chwila coś niechcianego wchodziło nam w kadr i leciało na głowy. Wymarzone światło nie dało się poskromić, bo ściany działały jak blendy, a nie było miejsca na postawienie czegoś ratującego sytuację. Finalnie przez dwie godziny byłem „człowiekiem statywem” i lampę trzymałem w rękach. Z małymi pomieszczeniami jest też taki problem, że zawsze w tle coś się nie podoba, a to kwiat wystaje z głowy, a to szafka zlewa się z ubraniem... Wieczna walka z wiatrakami. Natomiast muszę przyznać, że praca z Łukaszem to czysta przyjemność. Bardzo swobodnie czuje się przed obiektywem, pozy zmienia z prędkością serii puszczonej z kałasznikowa. Do tego dobrze wie czego chce ale jednocześnie potrafi zaufać i nie narzuca swoich pomysłów.
Na koniec kilka kwestii technicznych:
W sumie cała sesja (wbrew temu co planowaliśmy) oparła się na jednym źródle światła, którym był strip 50x150cm z założonym gridem. Jego zadaniem było ukierunkowanie światła na modela i uniknięcie niepotrzebnego rozpraszania. Mimo prób z większą liczbą lamp musieliśmy finalnie zrezygnować z powodu zbyt silnego odbijania się światła. Sesję pokarzemy w drugiej połowie maja, a w międzyczasie zapraszam do rzucenia okiem na efekt naszej wcześniejszej współpracy.
Mały backstage:
Natalia robi zdjęcia, ja kombinuję ze sprzętem. |
Próby zapanowania nad światłem. |
Statyw na łóżku nigdy nie jest dobrym pomysłem. Finalnie skończyło się na trzymaniu lampy w rękach.
|
Szczęśliwe pyski po skończonej pracy. |
Poprzednia sesja:
Polubiliśmy to zdjęcia mimo poruszenia. Ogniskowa 50mm. Ekspozycja: 1/125s, f/1.2, ISO 500 |
Ogniskowa 50mm. Ekspozycja: 1/250s, f/1.2, ISO 640
Wejście na tę szafkę nie było łatwym zadaniem. Kto ma meble z Ikei ten wie. Ogniskowa 16mm. Ekspozycja: 1/125s, f/2.8, ISO 4000 |