7 maja 2014

7 maja 2014, godzina: 21:13 2

Kiedy szukaliśmy mieszkania, wiedzieliśmy, że musi ono spełniać dwa warunki:
Po pierwsze salon musiał być na tyle szeroki, że bez problemu będziemy w stanie rozstawić w nim pełnowymiarowe tło fotograficzne, oraz na tyle długi, że będziemy w stanie objąć całą sylwetkę obiektywem 50mm. Po drugie musiało być jasne i umożliwiać robienie zdjęć przy świetle dziennym. Dzięki temu mniejsze sesje jesteśmy wykonać u siebie i oszczędzić przy tym forsę, którą musielibyśmy wyłożyć na wynajęcie studia. Poza tym wolimy pracować w domu jeśli jest taka możliwość. Dostęp do lodówki jest dla nas kluczowy. Oczywiście przestrzeń jest mocno ograniczona i nie zawsze da się ustawić wymarzone światło, czasem komuś coś zleci na głowę, lub koty próbują pomagać i podrywają modelki (zazwyczaj skutecznie). Mimo wszystko samowystarczalność i oszczędność przemawiają na plus takiego rozwiązania.

O ile nasz salon spełnia warunek przestrzeni, to ze światłem nie jest już tak różowo. Niby duże okna, niby jasno, a jednak jest problem. Otóż aby równomiernie oświetlić całą modelkę światłem dziennym musi ona stać bardzo blisko okna. To z kolei generuje problem z odejściem na odpowiednią odległość. Wynajęcie podnośnika raczej nie wchodzi w grę. Zostają jedynie ciasne ujęcia i portrety.

Wczoraj robiliśmy prostą sesję testową nowej modelce w naszej agencji - Luce. Natalia wymarzyła sobie zdjęcia przy świetle dziennym. Niestety powyższe problemy wykluczyły tę opcję. Poza tym kapryśność pogody jest w naszym kraju porównywalna z humorami sekretarek. Dostałem więc zadanie oświetlenia planu jak najmiększym światłem, możliwie zbliżonym do dziennego.

Tak się składa, że wszystkie białe parasolki ostatnio połamałem regularnie przewracając w plenerze statywy z lampami. Ta opcja odpadła. Z resztą z doświadczenia wiem, że nawet duża transparenta parasolka daje zbyt skupione światło.

Postanowiłem użyć składanej octy (84cm.), którą ostatnio wielbię i używam do wszystkiego. Ma dwa wielkie plusy: 1. Jest składana jak parasolka i w kilka sekund gotowa do akcji (kto składał tradycyjną octę ten wie o co mi chodzi). 2. Lampa świeci w nią , a nie przez nią, co daje nam dodatkowe rozproszenie światła. Wygląda to tak:

Ponadto przed wspomnianą octą zamocowałem dużą transparentną blendę w taki sposób, aby światło z lampy jeszcze raz uległo zmiękczeniu i rozproszeniu.

To było jedyne źródło światła. Za tło służył nam gnieciuch, którego dzień wcześniej zafarbowaliśmy na czarno dzięki czemu wyszedł granatowy (!?). Na szczęście zdjęcia docelowo miały być czarno-białe.Oto efekty naszej pracy:


 Wszystkie zdjęcia zostały wykonane obiektywem 50mm, Ekspozycja: 1/125, f/2, ISO 100








2 komentarze:

  1. Świetne rozwiązanie. Bardzo ładne, delikatne światło, tylko zastanawiam się nad tak ciasnym kadrowaniem w dwóch przypadkach. Być może za małe odejście.

    OdpowiedzUsuń